piątek, 3 grudnia 2010

Na czas zamieci.

Czasem jak za oknem nie ma słońca i jest zamieć, w środku też robi się zamieć. Wtedy czekam sobie jak Szymon pójdzie z domu i w piżamie tańczę żeby wygnać smutki i smuteczki. Koty patrzą na mnie dziwnie, bo nie mogą spać i na dodatek szaleje z samego rana, a co mi tam koty marudy...
Dzisiaj jest właśnie taki dzień, który potrzebuje piosenki i piżamki. Rudy kot jest chory, ja mam spuchnięta rękę, bo rudy mnie ugryzł jak dostawał zastrzyk i wdało się zakażenie. Wczoraj byłam na "ostrym dyżurze" i nie było jak w serialu, nie było otwartych złamań, nie było skier w głowie, ogólnie się zawiodłam poważnie, więc dzisiaj muszę z tą moją wielką łapą skakać po domu. Po głowie chodzi mi ostatnio jedna piosenka, nie mogę się jej pozbyć, wlazła i nie chce wyleźć. Lubie ja i się do tego przyznaje.
Wszystkiego najlepszego na zamiecie i zawieje, poskaczcie sobie w domu koniecznie :)


(Zamieszczam grzeczniejsza wersję)