piątek, 3 grudnia 2010

Na czas zamieci.

Czasem jak za oknem nie ma słońca i jest zamieć, w środku też robi się zamieć. Wtedy czekam sobie jak Szymon pójdzie z domu i w piżamie tańczę żeby wygnać smutki i smuteczki. Koty patrzą na mnie dziwnie, bo nie mogą spać i na dodatek szaleje z samego rana, a co mi tam koty marudy...
Dzisiaj jest właśnie taki dzień, który potrzebuje piosenki i piżamki. Rudy kot jest chory, ja mam spuchnięta rękę, bo rudy mnie ugryzł jak dostawał zastrzyk i wdało się zakażenie. Wczoraj byłam na "ostrym dyżurze" i nie było jak w serialu, nie było otwartych złamań, nie było skier w głowie, ogólnie się zawiodłam poważnie, więc dzisiaj muszę z tą moją wielką łapą skakać po domu. Po głowie chodzi mi ostatnio jedna piosenka, nie mogę się jej pozbyć, wlazła i nie chce wyleźć. Lubie ja i się do tego przyznaje.
Wszystkiego najlepszego na zamiecie i zawieje, poskaczcie sobie w domu koniecznie :)


(Zamieszczam grzeczniejsza wersję)

niedziela, 28 listopada 2010

Nowa lampa

Ostatnio jestem trochę zajęta i nawet nie mam czasu czegoś napisać, ale zawsze znajdzie się czas na pochwalenie czymś nowym. Ja chcę się pochwalić moją nową lampą. Zawsze uwielbiałam wzór tradycyjnej lampy kreślarskiej, kiedy jeszcze aktywnie korzystam z biurka przy odrabianiu prac domowych miałam przepiękną srebrną lampę kreślarska. Razem ze mną wyprowadził się z domu i potem dzielnie przeprowadzała w nowe miejsca. Niestety dożyła swojego żywota na początku tego roku i choć Szymon bardzo starał się ja naprawić nic już nie dało się zrobić. Kiedy więc znalazłam tą wielką piękność i to jeszcze w cenie na moją kieszeń (mniej niż 300 zł, haha;) nie mogłam się powstrzymać. Na dodatek muszę się pochwalić, że udało mi się jeszcze wynegocjować ładny rabacki, więc mojej radości tym bardziej nie było końca. A teraz chwale się moją nową domową zdobyczą :)

czwartek, 18 listopada 2010

New York, New York

Jestem pewna, że w każdym tkwi takie marzenie żeby zdobyć to miasto, choć na chwile. To jedno z miejsc w którym chciałabym mieszkać, tak przez chwilę tylko, i pooddychać Nowym Yorkiem.

New York City - Timelapse from stimul on Vimeo.

środa, 17 listopada 2010

kiedy się człowiek rozmarzy

Przeglądam sobie rożne blogi, czerpie z nich inspirację, podłapuje różne pomysły i tylko czasem rozmarzam się jak widzę jakie inni mają świetne kąciki do pracy. Moja ukochana maszyna mieszka w szafie pomiędzy koszulkami Sz., materiały mają swoje miejsce na najwyższej półce, a inne "przydasie" gnieżdżą się w jednej szufladzie przy bórku. Mamy niby takie mieszkanie w sam raz dla nas, ale nie ma w nim miejsca na takie małe biureczko dla mnie. Zostaje mi tylko marzyć jak to będzie jak kiedyś będę milionerką i będę miała cały pokój dla siebie, a na razie rozgaszczam się na stole i jakoś sobie radzę.
Za to czasem zapisuje sobie pomysły znalezione w internecie, może i wam się spodobają :)
Pierwszy to moja ulubiona realizacja, zastanawiam się tylko czemu wszystkie są zawsze takie jasne wręcz białe, czy to taka moda?



poniedziałek, 8 listopada 2010

Jesienne liście

Po pierwsze był wazon i były złe, złe, bardzo złe koty które wcinały w nocy białe patyczki które stały w wazonie. Pojawiła się więc potrzeba i pomysł.
Gałązki z listkami wyciętymi z papieru ze starego słownika.

Potrzebowałam gałęzi (przywlokłam z krzaków znad Wisły); starego słownika czegogośtam (babcia uważała, że koniecznie muszę mieć słownik czegośtam w domu i dała mi swój, ja uważałam inaczej ;); nożyczek; kleju Kropelka; drutu do podwiązywania roślin (takiego zielonego do kupienia w marketach budowlanych); pistolet do "glutokleju" czyli takiego w przezroczystych laseczkach i jedna laseczkę glutokleju (nie mam pojęcia jak to się naprawdę nazywa).

1 i 2. Odrysowujemy i wycinamy z kart naszej książki wzór liścia.
3 i 4. Drut do podwiązywania roślin tniemy na kawałki wielkości naszych listków i sklejamy je razem klejem Kropelka nakładając trochę kleju na drucik. Klej bardzo łatwa i szybko przykleja się do palców, warto mieć to na uwadze.
Przyklejamy gotowe listki z drutem do gałązek wyciskając na ich końce niewielką ilość kleju z glutownicy (pistoletu na glut klej ;)



piątek, 5 listopada 2010

Nowy stary termofor

Jestem bardzo zimno skórna, a może po prostu jestem zimną jędzą, w każdym razie zawsze mi zimno w stopy wieczorem a w szczególności jesienią i zimą. Mam więc taki mój ukochany termofor, ale po długim czasie naszej przyjaźni... no cóż delikatnie mówiąc stracił swój stary czar. Zrobiłam więc taki termoforowy makeover w stylu zimowo - norweskim.

To była moja pierwsza próba z używaniem dwóch kolorów włóczki i chyba mi się udało. Wykorzystałam tak zwany wzór norweski:

niedziela, 31 października 2010

Halloweenowe dekoracje


My już po imprezie Halloweenowej, co prawda właściwe Halloween dopiero dzisiaj. Przebrania świetne, jedzenie, jeszcze dziś dojadamy pyszne nagrobki. Chyba udało nam się stworzyć nastrój za pomocą małych dekoracji, tylko, niestety, nie udało nam się zrealizować wszystkich planów. Chciałabym jednak podzielić się pomysłami na jakie natknęłam się w internecie, przy doborze kierowałam się możliwościami i łatwością wykonania oraz kosztami:


To prosta dekoracja z czarnego kartonu, pełen opis można znaleźć na blogu dana-made-it.com. Zajdziecie tam szablon do wycięcia latających nietoperzy. Przykrym jest tylko fakt, że trudno utrafić czarny karton chyba, że ma się pod nosem sklep plastyczny, sklep z papierem lepszy niż tylko z ołówkami, no i oczywiście jeśli pomyśli się o tym wcześniej. My już wiemy, że w sobotę trudno jest kupić czarny karton :)

Te paskudne robaki wyłażące ze zgniłych jajek to pomysł na dekorację ze strony Marthy Stewart.
Zamiast ładnego bukietu na stół. Tylko kupcie wcześniej robaki, choć wczoraj podczas imprezy będąc zainspirowaną wpadłam na pomysł, że trzeba było kupić robako żelki. Można by potem zjeść dekorację :)
Pomysł z warzywami w słoikach. Wydaje mi się, że fajniej może nawet wyglądać kalafior przypominający mózg w słoiku. pomysł również ze strony Marthy Stewart.